Trzy na pięć najczęstszych powodów rezygnacji z zakupu elektrycznego samochodu związanych jest z ładowaniem. Pojazdy z napędem elektrycznym wymuszą bowiem zmianę podejścia do tankowania: powinny być ładowane w miejscach, gdzie są parkowane. Rozwój dostępności sieci ładowarek oraz zwiększanie świadomości użytkowników wychodzą na czoło listy wyzwań w upowszechnianiu elektromobilności.
Sieć ładowania ważniejsza niż zasięg
Według przewidywań IHS Markit, do 2024 roku samochody elektryczne będą stanowiły 20% sprzedawanych w UE pojazdów. Branża ta znacznie się rozwija, jednak wciąż daleko jej do produkcji na masową skalę. W ubiegłych latach wyzwania były związane m.in. z zapewnieniem odpowiedniej mocy i niezawodności zasilania e-samochodów. Urządzenia i oprogramowanie rozwinięto, pozostały jednak bariery wśród użytkowników. Czas potrzebny na ładowanie e-samochodu zniechęca do zakupu aż 37% konsumentów, 32% – brak dostępności stacji, 31% wskazuje ograniczony zasięg.
– Rozwijanie sieci i dostępności ładowarek będzie równie ważne jak szybkość ładowania, zasięg zapewniany przez akumulatory czy całkowity koszt posiadania auta z napędem elektrycznym. Aby e-samochody mogły się upowszechniać, poza rozwijaniem infrastruktury branża musi też edukować potencjalnych klientów, zarówno prywatnych, jak i firmy, o różnicy między tankowaniem a ładowaniem. Codzienne użytkowanie pojazdów elektrycznych nie powinno polegać na podróżowaniu od jednej stacji ładowania do drugiej. Elektryki powinny być ładowane w miejscu parkowania, czyli w domach, biurach czy centrach handlowych – tłumaczy Bartłomiej Jaworski, Senior Product Manager w firmie Eaton.
Na całym świecie, również w Europie, powstają biurowce, kompleksy mieszkaniowe czy galerie udostepniające stacje ładowania aut elektrycznych. Aż 61% konsumentów byłoby bardziej skłonnych do zakupu elektryka, gdyby w miejscu pracy mieli łatwy dostęp do ładowarki. Zapotrzebowanie na takie publiczne stacje będzie rosło szczególnie w miastach, gdzie mieszkańcy mogą nie mieć możliwości zainstalowania ich w garażu i „tankowania” samochodu w nocy.
Co wie konsument?
Według prognoz, do 2030 roku w Europie liczba publicznych i półpublicznych stacji zwiększy się ośmiokrotnie w stosunku do 2020 roku. Ich rozwijanie to jednak tylko część rozwiązania. Ważne jest również zwiększanie świadomości konsumentów dotyczące faktycznej dostępności sieci ładowarek. W Europie większość z nich znajduje się w prywatnych domach. Osoby nieposiadające elektryka nie znają też lokalizacji publicznych ładowarek, mają więc wątpliwości dotyczące dostępności. Mimo że dostępna obecnie infrastruktura jest wystarczająca, żeby zaspokoić zapotrzebowanie e-samochodów jeżdżących po drogach, właściciel samochodu spalinowego, który nie widzi w swojej okolicy stacji ładowania będzie, mniej skłonny do przestawienia się na samochód elektryczny.
Potrzebne plany i zachęty regulacyjne
Oprócz sceptycznego nastawienia konsumentów, barierą w rozbudowywaniu infrastruktury elektromobilności jest także brak koordynacji działań organów rządowych i sektora energetycznego. Wiele trudności wynika z rozbudowanych procedur i strategii politycznych, które spowalniają rozwój stacji ładowania.
– Bez odpowiednio połączonej polityki energetycznej i infrastrukturalnej, programy rozwojowe utkną w martwym punkcie. Kluczowe są odpowiednie zachęty do budowy sieci stacji ładowania, jednolite przepisy budowlane oraz planowanie. Oczywiście, aby elektryki się upowszechniły, ich producenci muszą zapewnić ofertę, która mieści się w budżecie konsumentów. Głównym czynnikiem rozwoju elektromobilności jest jednak dostępność ładowania – dodaje Bartłomiej Jaworski.
Dostępność ładowarek i zasięg, to jedno. Drugie nad czym się zastanawiam, to czy rzeczywiście auta elektryczne są tak ekologiczne, jak wszędzie się opisuje i promuje. Przecież utylizacja takich baterii do zbyt ekologicznych nie należy, a druga kwestia to prąd w stacjach ładowania. W większości nie pochodzi z odnawialnych źródeł energii. Zatem na czym polega ta ekologia elektryków? Jedynie nie generują spalin.