Być może to rajdowy duch zwycięstw w Rajdzie Paryż – Dakar (tak kiedyś ta impreza rozpoczynała się pod Wieżą Eiffla i kończyła na Czarnym Lądzie), być może to ta zwalista sylwetka, która sprawiała, że nie miałem wątpliwości kto jest prawdziwym królem szos. W każdym razie było w nim  coś co sprawiało, że Pajero  od zawsze zajmował wyjątkowe miejsce w moim motoryzacyjnym sercu. W końcu po wielu latach spotkałem się oko w oko z moim motoryzacyjnym idolem i sprawdziłem czy jest tak wspaniały jak o nim zawsze myślałem.

A nie jest to zwykła wersja. Zawsze gdy pojawiałem się na parkingu prasowym biorąc do testów ASX-a czy też Outlandera łypał na mnie groźnym okiem ksenonowego reflektora. Oklejony w pomarańczowo – białe barwy Mitsubishi Adventure, podniesiony o 3cm z przodu i 4cm, uzupełniony o wyciągarkę Superwinch, bagażnik dachowy ARB i opony T/A BF Goodrich był ucieleśnieniem wszystkiego tego, co ceniłem w Pajero będąc dzieckiem. Ale jak to bywa z bohaterami z lat młodości, przy bliższym spotkaniu czasem bledną, nie są już tacy wszechpotężni i generalnie jest wielki żal, smutek i zawód. Bałem się, że to samo spotka moje wyidealizowane Pajero. Dlatego tak obawiałem się tego testu. By być obiektywnym, by nie idealizować mojego dziecięcego marzenia, a z drugiej strony nie być nad wyraz krytycznym, gdy nie okaże się on prawdziwym superbohaterem.

Pierwsze wrażenia

Na pierwszy rzut oka Pajero wygląda świetnie, a to dzięki rzeczonym offroadowym akcesoriom. Zauważyłem też, że im bardziej ubłocony był tym bardziej zwracał na siebie uwagę przechodniów. A błota podczas testu doświadczył sporo. W dalszym ciągu wygląda majestatycznie i generalnie nie zmienił się wiele od czasu gdy zapamiętałem go kilkanaście lat temu. Obecna czwarta generacja, która stylistycznie jak i technicznie przypomina swojego poprzednika pozwala mi obcować z niemal dokładnie z tym samochodem który tak podziwiałem za młodu. To że Pajero się nie zmienił nie jest, żadną wadą od zawsze mi się podobał i dalej wygląda majestatycznie, 911 też nie przechodzi radykalnych zmian wizualnych i nikt nie narzeka. Gorzej, że podobna sytuacja jest również we wnętrzu.

Bawarski styl

Wsiadając do środka, pokonując wysoki próg, mam wrażenie jakbym przenosił się do innej epoki. Wnętrze kojarzy mi się bardziej ze świetnie wyposażonym  BMW E38 niż z samochodem z 2017 roku. Na pokładzie znajdziemy wszystko to co w tamtych czasach było luksusem, dwustrefową klimatyzację (druga strefa dla pasażerów drugiego rzędu siedzeń),  elegancką czarną skórę na w pełni elektrycznych fotelach, czy kierownicę z przyciskami niemal identycznie ułożonymi jak w BMW z tamtych lat. A wisienką na torcie jest komputer pokładowy z ekranem o rozdzielczości Nokii 3110, posiadający oprócz tradycyjnych wskazań barometr i wysokościomierz. Mnie jednak brakowało przechyłomierza.

Na prawdziwą datę produkcji samochodu wskazywały jedynie port USB w schowku pasażera oraz ekran bardzo dobrze grającego systemu audio sygnowanego przez Rockford, posiadający rewelacyjne sterowanie głosowe. Niestety większość z nich dotyczyła telefonu a mnie za żadne skarby nie udało się sparować go z samochodem mimo prób zarówno z Androidem (Xiaomi Mi5) jak i iOS (iPhone 6C Plus). W systemie zapisane były co prawda dwa inne telefony więc, jak widać,  nie jest to niemożliwe. Brakowało mi również nawigacji, która w samochodzie za takie pieniądze powinna być standardem.

Producentowi oddać jednak trzeba, że materiały użyte do wykończenia wnętrza są bardzo dobrze spasowane i przede wszystkim świetnie zmontowane. Samochód prasowy miał przebieg prawie 50.000 km. Przewinęło się przez niego zapewne wielu kierowców a każdy z nich chciał jak najdokładniej sprawdzić właściwości terenowe. Lecz pomimo tego, we wnętrzu nic nie skrzypiało bez względu na teren w jakim się poruszałem.

Zaletą jest również ilość miejsca jaką obdarza nas Pajero. Nie może być inaczej w samochodzie który ma 4900mm długości a przede wszystkim 1875mm szerokości. Na tylnej kanapie spokojnie zmieszczą się trzy dorosłe osoby, miejsca na nogi jest tam pod dostatkiem, co zapewnia niemal całkowicie płaska podłoga. Również bagażnik o pojemności 663 litrów zmieści bagaże na bardzo długi wyjazd, lub po złożeniu drugiego rzędu siedzeń (oparcie łącznie z siedziskiem) co najmniej jednego roweru (drugi też by pewnie wszedł ale nie miałem dwóch pod ręką). Jeśli jednak bagaże nam są niepotrzebne to spod podłogi bagażnika wyjąć możemy ławkę na której zająć miejsca mogą kolejni dwaj pasażerowie (bardziej dzieci niżli osoby dorosłe).

Szafa a miasto.

Pajero do ułomków nie należy to i jazda po zatłoczonych miejskich ulicach nie jest najłatwiejsza, w czym nie pomaga ani niezbyt precyzyjny układ kierowniczy ani wysoka masa, ani terenowe opony,  dlatego warto trzymać odpowiednią, zwiększoną odległość nad poprzedzającym nas samochodem. Są i zalety. Wysoka pozycja za kierownicą sprawia, że parkowanie, wbrew pozorom, należy do bardzo łatwych czynności w czym  niezmiernie pomaga kamera cofania i czujniki parkowania. A ponadstandardowa wysokość i oklejenie sprawiają że Pajero łatwo odnajdziemy na parkingu pod supermarketem. Zawieszenie wraz z wysokoprofilowymi oponami dbają o nasze pośladki na dziurawych drogach.

Czterocylindrowy silnik o mocy 190KM połączony z leniwie przerzucającą biegi skrzynią w mieście  pochłania ok 17 l/100km. W trasie jest już lepiej i przy prędkościach ok 110 – 120km/h zadowala się „jedynie” 13 litrami. Najniższy wynik jaki udało mi się uzyskać na trasie to 9,7 litra przy 70km/h ustawionych na tempomacie. Jednakże była to sztuka dla sztuki. W tak wysokim zużyciu „pomagają” opony typu All – Terrain czy zwalista, mało opływowa sylwetka mastodonta zwieńczona bagażnikiem dachowym. Te same czynniki sprawiają, że powyżej 100km/h w samochodzie zaczyna robić się zdecydowanie za głośno. Do 140/kmh słychać opony, które powyżej tej prędkości z naddatkiem zagłuszane są szumem wiatru.

Przechodząc do sedna….

To co do tej pory było wadą, to co mogło przeszkadzać znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki gdy zjeżdżam z utartego szlaku. Bo po co komu wirtualny kokpit gdy do przebrnięcia jest  półmetrowy bród. Choć Pajero porzucił ramę na rzecz bardziej komfortowej konstrukcji samonośnej to nie zagubił swoich  terenowych właściwości.

Dzięki skrzyni Super Slelct II do wyboru oprócz napędu na 4 koła (na co dzień korzystamy z RWD) istnieje możliwość zablokowania centralnego dyferencjału 4HLC lub w ostateczności użycia reduktora  – 4LLC czy zablokowania tylnego mostu. To wraz krótkim zwisem przednim jak i tylnym sprawia, że Mitsubishi dzielnie przeciwstawia się prawom natury wypijając przy tym ponad 20 litrów paliwa na każde 100 kilometrów bezdroży. Dzięki tak przygotowanemu przez dystrybutora pojazdowi miałem możliwość zapuszczenia się w rejony, które dla zwykłych samochodów były jedynie marzeniem.

Wysoka masa powodowała jednak trudności przy błotnistych, stromych podjazdach oraz w kopnym piasku, gdy słychać było spod maski, jak Pajero walczy z siłami natury całym swoim zastępem 441Nm ani na chwilę się nie poddając. Z kolei przeprawy błotne, przejeżdżane teoretycznie o wiele za szybko, na co pozwalał snorkel Safari, sprawiły że do końca testu Japończyk przyozdobiony był w barwy moro.

Podsumowanie

Ciężko w kilku słowach podsumować Pajero. Tutaj rozum nie wystarczy, tu raczej pałeczkę przejmą emocje. Bo mój bohater z dzieciństwa ma swoje wady i zalety.  Nie jest najszybszym samochodem jaki do tej pory testowałem, nie jest też najbardziej precyzyjnym, nie jest najlepiej wyposażonym ani najnowocześniejszym. Ale to za nim będę tęsknic najbardziej. W umiarkowanym stopniu sprawdza się jako jedyny samochód bo i większość superbohaterów miała nienajlepsze życie rodzinne.

Lecz nie jest to najważniejsze. Spotkanie z nim mnie nie zawiodło. Mimo swojego wieku może się podobać (szczególnie z dodatkowym osprzętem i oklejeniem), funkcje do których został stworzony spełnia wyśmienicie dając przy tym ogrom frajdy.

Zapewne wchodząc po raz pierwszy do salonu Mitsubishi i szukając komfortowego 7 – miejscowego samochodu wybrałbym Outlandera, szukając czegoś do miasta wziąłbym ASX-a, a chcąc się wyróżnić poczekałbym na Eclipse Crossa. I mimo dziecięcej miłości do Pajero raczej bym na niego nie spojrzał, ale kilka minut w terenie całkowicie zmieniłoby mój pogląd na tę kwestię. Bo Pajero urzeka tym jak płynnie przechodzi od miejskiego samochodu do twardej terenówki. Z każdym testowanym samochodem wiążą się jakieś wspomnienia, ale tego będę pamiętał najbardziej i najtrudniej było mi się rozstawać bo powodował u mnie niesamowitą radość z jazdy za każdym razem gdy tylko zjeżdżałem w trudniejszy teren.

Tekst: JW

Zdjęcia: FotoMarzec

 

 

Mitsubishi Pajero

9.3

Mocno subiektywna ocena końcowa

9.3/10

Zalety

  • Bardzo dobre właściwości terenowe
  • Bardzo dobrze zmontowane elementy wnętrza
  • Atrakcyjny wygląd
  • 7 miejsc
  • Świetne sterowanie głosowe

Wady

  • Wysokie spalanie
  • Głośny powyżej 100km/h
  • Wnętrze rodem z lat 90-tych
  • Kiepska precyzja prowadzenia
Share.

3 komentarze

Leave A Reply