Jeśli przyglądaliście się stacjom ładowania aut elektrycznych, zapewne zauważyliście, że w większości przypadków są one odkryte. Tymczasem każda stacja benzynowa, nawet ta najmniejsza, ma charakterystyczny dach chroniący dystrybutory paliwa. Skąd bierze się ta różnica? To nie przypadek, lecz efekt zarówno norm bezpieczeństwa, jak i praktycznych uwarunkowań związanych z różnymi technologiami.

Paliwo płynne vs. prąd elektryczny

Zacznijmy od podstaw. Stacje benzynowe są zadaszone głównie z powodów bezpieczeństwa. Benzyna i olej napędowy to substancje łatwopalne, a ich opary mogą tworzyć z powietrzem wybuchowe mieszaniny. Zadaszenie ma chronić przed bezpośrednim nasłonecznieniem, które mogłoby podnieść temperaturę oparów i zwiększyć ryzyko zapłonu. Dodatkowo dach pełni funkcję ochrony przed deszczem i śniegiem, które mogłyby w niekontrolowany sposób dostać się do wlewu paliwa.

W przypadku stacji ładowania aut elektrycznych zagrożenie jest zupełnie inne — i znacznie mniejsze. Prąd płynie przewodami, nie wytwarza oparów, a same ładowarki są konstruowane tak, by działać bezpiecznie nawet w deszczu czy śniegu. Dlatego przepisy nie wymagają, aby każda ładowarka miała dach.

Czas ładowania a infrastruktura

Druga sprawa to czas trwania całego procesu. Tankowanie benzyny czy diesla trwa kilka minut, więc kierowca cały czas przebywa obok auta. Dach nad dystrybutorami chroni go przed deszczem czy upałem, bo to szybka, ale stała interakcja. Z kolei ładowanie samochodu elektrycznego — nawet na szybkich stacjach — trwa przynajmniej kilkanaście minut, a zwykle dłużej. W tym czasie kierowca z reguły odchodzi: idzie do sklepu, restauracji czy korzysta z innych usług przy stacji. Stąd mniej nacisku na komfort bezpośrednio przy ładowarce.

Ekonomia i estetyka

Budowa dachu nad każdą stacją ładowania to też kwestia kosztów. W wielu przypadkach ładowarki są instalowane na parkingach, gdzie zadaszenie oznaczałoby konieczność przebudowy całej infrastruktury. Dla operatorów to dodatkowe koszty, które trudno uzasadnić, skoro normy bezpieczeństwa tego nie wymagają.

Warto jednak zauważyć, że sytuacja powoli się zmienia. Coraz więcej nowoczesnych hubów ładowania — zwłaszcza tych o dużej mocy — zyskuje zadaszenia z panelami fotowoltaicznymi. Taki dach nie tylko chroni użytkowników przed deszczem, ale i produkuje prąd, zasilając ładowarki. To kierunek, w którym prawdopodobnie pójdzie rynek w najbliższych latach.

Podsumowanie

Brak dachów nad stacjami ładowania to efekt innego rodzaju zagrożeń, dłuższego czasu ładowania i oszczędności na infrastrukturze. Ale wraz z rozwojem elektromobilności i rosnącymi oczekiwaniami kierowców, możemy spodziewać się, że coraz więcej ładowarek zyska zadaszenie — i to nie byle jakie, ale nowoczesne i ekologiczne.

Share.
0 0 votes
Oceń artykuł!
Subscribe
Powiadom o

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Komentarze w tekście
Zobacz wszystkie komentarze
0
Szanowny Kierowniku, daj znać, co myślisz i zostaw komentarz!x