Są samochody, o których pisze się poematy, wiesza plakaty nad łóżkiem i marzy po nocach. A potem są takie, które po prostu wykonują swoją pracę. Codziennie, bez fanfar, bez rozgłosu. I takim właśnie pojazdem jest Opel Vivaro. Świętuje właśnie swoje 25-lecie, a to doskonały moment, żeby pochylić się nad historią woła roboczego, którego mijamy na ulicy dziesiątki razy dziennie i nawet go nie zauważamy.
To błąd, bo przez te ćwierć wieku Vivaro stał się cichym kręgosłupem tysięcy firm i świadkiem transformacji, jaka zaszła w świecie lekkich pojazdów użytkowych.
Od furgonetki do mobilnego biura
Pamiętam debiut pierwszej generacji w 2001 roku. W świecie, gdzie dostawczaki były z grubsza nudnymi, blaszanymi pudłami, Vivaro wprowadził powiew świeżości. Ten futurystyczny, wypukły dach nazwany „jumbo” nie tylko wyglądał kosmicznie, ale dawał też masę miejsca nad głową i ułatwiał wsiadanie – coś, co każdy kurier błogosławił po setnym kursie danego dnia. To był strzał w dziesiątkę, co potwierdził tytuł „International Van of the Year 2002”. Ale wygląd to jedno, a funkcjonalność to drugie. Opel od początku rozumiał, że van to narzędzie. Miał być pakowny (nawet trzy europalety!), niezawodny i tani w utrzymaniu. Przez lata obserwowałem, jak Vivaro ewoluowało. Z prostego narzędzia stawało się coraz bardziej zaawansowanym partnerem w biznesie. Kabina, która kiedyś była tylko miejscem pracy kierowcy, zaczęła przypominać wnętrze osobówki – lepsze materiały, ergonomia, systemy multimedialne. Najnowsza generacja z charakterystycznym pasem przednim Opel Vizor i cyfrowym kokpitem to już nie jest zwykły furgon. To mobilne biuro, w którym spędza się osiem godzin dziennie i nie czuje się jak w karcerze.
Koncepty, czyli marzenia w blaszanym pudle
Co ciekawe, mimo swojego czysto użytkowego charakteru, Opel nie bał się marzyć. W historii Vivaro zapisało się kilka naprawdę odjechanych konceptów. Pamiętam Vivaro Surf Concept z 2015 roku – van dla surfera, z pneumatycznym zawieszeniem i specjalnym bagażnikiem na deski. To był sygnał, że dostawczak może być też elementem stylu życia, a nie tylko pracy. Jednak z perspektywy czasu najważniejszy wydaje się Vivaro e-Concept z 2010 roku. Dekadę przed boomem na elektryki w tym segmencie, Opel już pokazywał w pełni elektryczny prototyp o zasięgu ponad 400 km. Wtedy wydawało się to fantastyką naukową, a dziś? Dziś Vivaro Electric to jeden z najchętniej wybieranych elektrycznych vanów na rynku. To pokazuje, że inżynierowie z Rüsselsheim mieli wizję i cierpliwie ją realizowali, wyprzedzając konkurencję o lata.
Dwa tytuły i teraźniejszość pod znakiem prądu
Zdobycie dwukrotnie tytułu „International Van of the Year” (w 2002 i 2021 roku) to nie przypadek. To dowód na to, że Vivaro idealnie trafiało w potrzeby rynku w dwóch różnych epokach motoryzacji. Najpierw jako solidny, innowacyjny diesel, a niemal 20 lat później jako dojrzały i bezkompromisowy elektryk. Dzisiejsze Vivaro, dostępne w dwóch długościach, z masą wariantów zabudowy i z napędem elektrycznym lub diesla, to kwintesencja wszechstronności. Łączy cechy, których przez lata nie dało się pogodzić – użytkowy charakter z komfortem i technologią samochodu osobowego. Po 25 latach na rynku Vivaro nie jest może legendą z pierwszych stron gazet, ale w swoim segmencie to absolutna ikona. To cichy bohater, który codziennie dowozi, przewozi i buduje naszą rzeczywistość, zasługując na ogromny szacunek.