Farma wiatrowa na Thorntonbank, symbol walki o ekologiczne źródła energii, skrywa w swojej historii mało „zielony” paradoks. Od 2009 roku, gdy zaczęły działać pierwsze turbiny, na konserwację i obsługę farmy zużyto aż 40 milionów litrów ropy. Rocznie to 6,6 miliona litrów, spalanych przez statki serwisowe obsługujące ten i inne parki wiatrowe na Morzu Północnym.
Zielona energia, czarne paliwo
Farmy wiatrowe, w tym ta na Thorntonbank, są reklamowane jako klucz do przyszłości bezemisyjnej energii. Jednak ich utrzymanie wymaga olbrzymich nakładów w postaci paliw kopalnych. Każda z 399 turbin na Thorntonbank wymaga rocznego serwisu, który trwa cztery dni i angażuje czteroosobowy zespół techników. Do tego dochodzi wymiana olejów – co 3 do 7 lat. Każda turbina potrzebuje od 1200 do nawet 2500 litrów specjalistycznych olejów, co także generuje dodatkowe koszty ekologiczne i finansowe.
Transport techników oraz materiałów konserwacyjnych odbywa się przy pomocy małych statków serwisowych Crew Transfer Vessels (CTV), które dziennie spalają około 800 litrów ropy. Dla bardziej oddalonych farm potrzebne są większe jednostki – tzw. Service Operation Vessels (SOV). Te statki zużywają średnio 4000 litrów paliwa dziennie tylko na utrzymanie pozycji w wodzie. Dodajmy do tego regularne wymiany załóg i dodatkowe rejsy, a otrzymamy obraz „zielonej energii” w dużej mierze napędzanej dieslem.
Produkcja energii kontra koszty
Mimo tych wątpliwości, farma na Thorntonbank pozostaje imponującym źródłem energii. Od momentu uruchomienia pierwszej turbiny wyprodukowano tam około 50 TWh energii – to ilość, która mogłaby zasilić 14 milionów gospodarstw domowych przez rok. Jednak 40 milionów litrów ropy zużytych na konserwację mogłoby posłużyć do wytworzenia około 170 GWh energii w tradycyjnych elektrowniach. Różnica jest oczywista – energia wiatrowa nadal pozostaje bardziej efektywna, ale czy na pewno tak ekologiczna, jak się ją przedstawia?
Eksperymenty z alternatywami
Próby zmniejszenia śladu węglowego farm wiatrowych były podejmowane. Testowano statki napędzane wodorem oraz silnikami elektrycznymi. Niestety, obecna technologia nie pozwala im skutecznie działać w trudnych warunkach morskich, gdzie duża siła jest niezbędna zarówno do obsługi turbin, jak i utrzymania statków w miejscu. Zdaniem ekspertów, rozwiązania te mogą być dostępne dopiero za kilka lub kilkanaście lat.
Zielona przyszłość na zakręcie?
Thorntonbank to dowód na to, że przejście na odnawialne źródła energii nie jest prostym procesem. Choć farmy wiatrowe produkują ogromne ilości energii, ich obsługa wymaga tradycyjnych paliw kopalnych, co stawia pod znakiem zapytania ich pełną „zieloność”. Jedno jest pewne: inwestowanie w rozwój bardziej zrównoważonych technologii serwisowych musi być priorytetem, jeśli chcemy mówić o prawdziwie ekologicznej przyszłości.
Na razie jednak „zielona energia” wciąż płynie na czarnym paliwie.
gadajac z Norwegiem na Svalbardzie też usłyszałem, że większość energii generują diesle, co lepsze na paliwie z importu. Więc ta eko to tam może jeszcze w Oslo jest ale dalej to już spalinówki.
Taka trochę narracja jak z deweloperami jak państwo dopłaca to się opłaca, jak nie to już nie jest kolorowo.