Od jednego z naszych Czytelników otrzymaliśmy informację na temat remontu jednej z sosnowieckich ulic. I można się naigrywać z Sosnowca, że to miasto za granicą, że komizm sytuacyjny czyha na każdym kroku i że w ogóle stylowi bycia sosnowiczan dorównuje tylko nieokiełznany styl radomski. Może coś w tym jest patrząc na przesłane nam zdjęcia.
Zatem bez zbędnych ceregieli przejdę do meritum sprawy. Jakiś czas temu, a dokładnie około 30 dni temu zakończył się remont jednej z sosnowieckich ulic, a tak naprawdę jej fragmentu. Stary asfalt został zerwany i położony nowiutki, pachnący świeżością, na tyle wytrzymały aby prezydent Chęciński nie musiał go na noc zwijać.
Niestety mieszkańcy nie nacieszyli się zbyt długo idealnym asfaltem. Być może były skargi do urzędu miasta, na zbyt szybko jeżdżące samochody po tafli równiutkiej drogi. Więc postanowiono to zmienić. W tym tygodniu tym samym odcinkiem ulicy zajęła się kolejna ekipa remontowa. Można by ja nazwać ekipą krawężnikową. Gdyż jej celem, jak domyśla się nasz Czytelnik jest wymiana krawężników. I OK, fajnie jest mieć równy asfalt i eleganckie krawężniki, tylko czy nie można było zrobić tego za jednym zamachem. Jak pokazują otrzymane przez nas zdjęcia do montażu nowych krawężników konieczne jest zerwanie części, przypomnijmy to po raz enty, miesięcznego asfaltu. A w niektórych miejscach nawet nastąpiło jego uszkodzenie. Gdzie w tym sens, gdzie logika? I kto na tym zarabia?