Kierowca BMW został zatrzymany po tragicznym wypadku podczas zorganizowanej imprezy motoryzacyjnej w Krośnie. Wydawałoby się, że ścigał się tam, gdzie trzeba – nie na ulicy, lecz na legalnym wydarzeniu, na zamkniętym i wytyczonym odcinku, z widownią i organizatorem. A jednak – wraz z nim do aresztu trafił także organizator. Znów wraca stare pytanie: to gdzie w końcu mają się ścigać młodzi kierowcy, skoro nawet tor nie gwarantuje bezpieczeństwa prawnego?
Z ulic na tory, ale co potem?
Od lat młodzi kierowcy, którzy mają sportowy zapał w nogach i pod maską, słyszą to samo: nie ścigaj się na ulicy, bo to nielegalne i niebezpieczne – idź na tor, zrób to profesjonalnie. Policja, media, instruktorzy jazdy – wszyscy jak mantrę powtarzają, że miejsce na szybką jazdę to tor, nie miejska ulica.
I co się dzieje, kiedy ktoś faktycznie posłucha?
W Krośnie doszło do nieszczęścia. Kierowca BMW, który brał udział w imprezie motoryzacyjnej – jak się okazuje – nie miał złych intencji. Ścigał się w ramach zorganizowanego wydarzenia. Z prędkością, która z pewnością mogła przerażać, ale… przecież po to przychodzi widownia – po emocje. Niestety, gdy coś poszło nie tak i auto uderzyło w niezabezpieczoną publiczność, tragedia była nieunikniona. Kto zawinił?
Odpowiedzialność – czyja ona jest?
W każdym normalnym systemie prawnym odpowiedzialność powinna być przypisana temu, kto odpowiada za organizację wydarzenia – zabezpieczenie widowni, barierki, wyznaczenie stref bezpiecznych. Tymczasem… zatrzymany zostaje również kierowca. Czyli ten sam młody człowiek, którego całe społeczeństwo najpierw pcha na tor, a potem robi z niego kozła ofiarnego, kiedy coś pójdzie nie tak – chociaż sam nie miał wpływu na bezpieczeństwo imprezy.
To trochę jak powiedzieć: Masz grać w piłkę tylko na boisku, ale jeśli bramka się zawali i kogoś przygniecie, to Twoja wina, że strzeliłeś gola zbyt mocno.
Sport motorowy to ryzyko – czy udajemy, że nie?
Wypadki na torach zdarzają się nawet w Formule 1 – z barierkami z najwyższej półki, służbami ratowniczymi co 20 metrów i sztabem specjalistów od bezpieczeństwa. A przecież mówimy tu o amatorskiej imprezie w Krośnie, zorganizowanej przez pasjonatów, bez ogromnych budżetów. Ryzyko? Zawsze jest. Nawet kiedy wszystko zrobisz zgodnie z prawem.
Ale to nie kierowca ma oceniać, czy widzowie stoją bezpiecznie. On ma jechać. I tyle.
Hipokryzja systemu?
Nie wolno na ulicy – rozumiemy. Ale nie wolno też na torze? Bo jak coś się stanie, to odpowiedzialność zbiorowa, areszty, winy na wyrost? To system nie zostawia młodym kierowcom żadnej bezpiecznej przestrzeni.
Zamiast wspierać organizację amatorskich torowych imprez, zamiast tworzyć strefy legalnego ścigania z realnym wsparciem samorządów, sponsorów i służb porządkowych – mamy areszty i oskarżenia. A potem zdziwienie, że młodzi i tak wyjeżdżają na ulice i ścigają się nielegalnie.
Potrzebna zmiana myślenia
Jeśli naprawdę chcemy, by młodzi kierowcy nie ścigali się na ulicach, musimy dać im przestrzeń, gdzie mogą to robić bez ryzyka, że trafią za kratki za cudzą nieodpowiedzialność. A jeśli już na takiej imprezie dojdzie do tragedii – odpowiedzialność musi spocząć tam, gdzie być powinna: na barkach tych, którzy zarządzali bezpieczeństwem wydarzenia.
Bo młody kierowca w BMW zrobił dokładnie to, o co od lat się ich prosi: nie ścigaj się na mieście, tylko na imprezie zorganizowanej i legalnej. A teraz siedzi w areszcie.
Albowiem kierowca na torze ma immunitet? Jest nietykalny? Facet spowodował katastrofę w ruchu lądowym. Nie miał obowiązku tam się ścigać. Mógl powiedzieć – jest niebezpiecznie, nie jadę.
Może trzeba ten tor bardziej zabezpieczyć, np. gumowymi barierkami by nie stała się krzywda, skoro ci młodzi kierowcy wlecieli samochodami w ludzi, nie pomyśleliście?
Oczywiście, że tak trzeba. Widziałeś jak podobne wydarzenia w USA wyglądają na przyklad? W ogóle jakimś totalnym absurdem jest to, że tam w tak bliskiej odległości stali ludzie. Autor tego tekstu sugeruje niemalże, że powinniśmy jako społeczeństwo sebixom drogowym finansować i tworzyć niemalże drugi rajd nadwiślański albo sponsorować imprezy typu illegal night z publicznego budżetu przecież ci ludzie są chorzy na głowe.
To byłby piękny świat, chcę przejechać starą babę na legalu jak tomasz hajto, to idę na tor, wypatruję ofiary w tłumie i przy kolejnym okrążeniu egzekucja XD
No jak to gdzie? Przecież w takiej Forza to można się ścigać bez ograniczeń ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Przy okazji planeta mniej płonie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wcale?
W ogóle jakim absurdem jest „elektryfikacja” aut dla zwykłych ludzi – które jednak pomagają żyć i często wręcz utrzymują człowieka a dopuszczanie absurdalnych zabawek do przepalania paliwa, tych wszystkich wyścigówek, quadów, motorków, crossów, skuterów wodnych itp które poza hałasowaniem i niestety zbyt wolna redukcją populacji patusów innego sensu nie maja.
W pierwszej kolejności powinni się za takie gówna wziąć wlasnie