Każdego roku pod koniec sezonu oczy całego wyścigowego świata zwracają się na Stuttgart, gdzie podczas tradycyjnej „Nocy Mistrzów” Porsche wykłada kawę na ławę i pokazuje, jak zamierza zdominować rywali w nadchodzących miesiącach. Tym razem plan na rok 2026 wygląda nie tyle ambitnie, co wręcz onieśmielająco dla konkurencji, bo marka z Weissach zamierza walczyć o najwyższe laury na każdym możliwym froncie – od elektrycznej Formuły E, przez amerykańskie prototypy, aż po klasyczne puchary markowe. Widać wyraźnie, że inżynierowie i stratedzy nie zachłysnęli się ostatnimi sukcesami, a bolesna porażka w Le Mans (zaledwie 14 sekund straty!) podziałała na nich jak płachta na byka.

Analizując przedstawioną strategię, uderza mnie przede wszystkim konsekwencja, z jaką Porsche łączy dwa z pozoru odległe światy: elektryfikację i klasyczny motorsport oparty na silnikach spalinowych. Z jednej strony mamy potężne inwestycje w Formułę E i przygotowania do ery GEN4, a z drugiej premierę nowej generacji modelu 911 Cup, który jest przecież solą wyścigów klienckich na całym świecie. To jasny sygnał, że mimo technologicznej transformacji, emocje i ryk silnika typu bokser wciąż są w DNA marki tak samo ważne jak kilowaty i odzyskiwanie energii. Dr Michael Steiner słusznie zauważył, że motorsport to dla nich poligon doświadczalny – i patrząc na to, jak technologie z toru trafiają do cywilnych 911-tek, trudno się z tym nie zgodzić.

Elektryczna roszada i pożegnanie generacji

Najciekawsze ruchy personalne widzę w sekcji elektrycznej. Dołączenie Nico Müllera do fabrycznego zespołu Formuły E w miejsce António Félixa da Costy to odważna zmiana. Szwajcar pokazał klasę w klienckim zespole Andretti, a teraz dostaje do rąk „fabryczną” kierownicę modelu 99X Electric. To będzie specyficzny sezon – ostatni dla obecnej generacji bolidów GEN3 Evo, podczas gdy w tle trwają już intensywne testy potworów GEN4 o mocy ponad 800 KM. Porsche musi więc dzielić uwagę między walkę o tytuł „tu i teraz”, a technologicznym wyścigiem zbrojeń na przyszłość. Utrzymanie tytułu mistrzowskiego w tak dynamicznym środowisku będzie wymagało nie lada gimnastyki, ale jeśli ktoś ma to zrobić, to właśnie ekipa z Weissach.

Amerykański sen i niedosyt z le mans

W wyścigach długodystansowych strategia jest prosta: kontynuacja dominacji w USA. Zespół Porsche Penske Motorsport wystawi dwa zoptymalizowane prototypy 963 w serii IMSA. Składy kierowców to absolutna światowa czołówka – duet Estre/Vanthoor w samochodzie nr 6 oraz Nasr/Andlauer w nr 7 to gwarancja walki o każdy centymetr toru. Cieszy mnie awans Laurina Heinricha do roli kierowcy fabrycznego – ten chłopak przeszedł podręcznikową drogę przez system szkolenia Juniorów Porsche i w pełni zasłużył na szansę w najważniejszych wyścigach jak Daytona czy Sebring. Widać, że program juniorski Porsche to nie fikcja, ale realna kuźnia talentów, co potwierdza też awans Ayhancana Güvena.

Nowe zabawki dla klientów

Dla mnie jednak sercem motorsportu Porsche pozostają wyścigi GT i tu szykuje się mała rewolucja. W 2026 roku na torach zobaczymy nowe Porsche 911 Cup. To auto o mocy 520 KM zadebiutuje m.in. w prestiżowym Supercup przy Formule 1. To niesamowite, że marka potrafi utrzymać tak potężny ekosystem pucharów markowych – planowany na marzec w Barcelonie wspólny test 50 nowych maszyn będzie widokiem, który każdy fan motoryzacji powinien zobaczyć. Równocześnie na arenach GT3 walczyć będzie kompleksowo zmodernizowane 911 GT3 R. To pokazuje, że Porsche nie zapomina o prywatnych zespołach, które de facto budują legendę marki w seriach takich jak DTM czy WEC. Sukces Loeka Hartoga, który zgarnął Puchar Porsche i 150 tysięcy euro, to najlepszy dowód na to, że bycie klientem Porsche po prostu się opłaca – dosłownie i w przenośni.

Share.

Leave A Reply