Konfiguracja nowego Porsche to dla wielu fanów motoryzacji sport ekstremalny. Lista opcji zdaje się nie mieć końca, a każda kolejna pozycja winduje cenę do astronomicznych poziomów. W Porsche doskonale o tym wiedzą i co jakiś czas serwują klientom rozwiązanie tego problemu – edycje specjalne. Do Polski właśnie wjechały modele Taycan i Cayenne w wersji Black Edition, które na papierze wyglądają jak przepis na idealnie skonfigurowane auto w rozsądnej, jak na standardy tej marki, cenie.
Muszę przyznać, że zawsze z ciekawością przyglądam się takim ruchom producentów premium. Wersje specjalne to często marketingowy majstersztyk, który pod płaszczykiem wyjątkowości przemyca pakiety najchętniej wybieranych dodatków. Klient ma poczucie, że kupuje coś unikalnego, a przy okazji unika bólu głowy związanego z przeklikiwaniem się przez setki opcji. Sprawdźmy więc, co tak naprawdę oferuje Porsche w tych „czarnych” edycjach i czy to faktycznie gra warta świeczki.
Czerń, która wcale nie musi być czarna
Zacznijmy od nazwy, która jest lekko myląca. Owszem, motywem przewodnim jest czerń – w modelach Black Edition dostajemy wykończone na czarno z wysokim połyskiem listwy wokół szyb, oznaczenia modelu czy lusterka. W Cayenne dochodzi do tego jeszcze pakiet Sport Design. Całość wygląda agresywniej i szlachetniej. Paradoksalnie, samego auta wcale nie musimy zamawiać w czarnym kolorze. Porsche bez dopłat oferuje kilka innych lakierów, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by wyjechać z salonu białym Cayenne Black Edition. We wnętrzu również panuje mrok za sprawą czarnych, szczotkowanych listew progowych czy pakietu akcentów. Co jednak ważniejsze, Porsche dorzuca w standardzie wyposażenie, za które normalnie trzeba słono płacić. Mowa tu o 21-calowych felgach, reflektorach HD Matrix LED, systemie kamer Surround View, nagłośnieniu BOSE® czy komfortowych fotelach z 14-kierunkową regulacją i herbem Porsche na zagłówkach. To są dokładnie te elementy, które większość klientów i tak zaznacza w konfiguratorze.
Taycan Black Edition, czyli dodatkowe kilometry w standardzie
O ile w przypadku Cayenne mówimy głównie o stylizacji i komforcie, o tyle w Taycanie Black Edition dostajemy coś znacznie bardziej wartościowego – większy zasięg. Porsche w standardzie montuje tutaj akumulator Performance Battery Plus o pojemności 105 kWh. W bazowym modelu oznacza to skok zasięgu WLTP aż o 76 kilometrów, do poziomu 668 km! To gigantyczna, praktyczna korzyść. W cenie pakietu stylistycznego i kilku dodatków komfortowych otrzymujemy samochód elektryczny, który jest po prostu lepszy w swojej podstawowej funkcji – jeżdżeniu na dalekie dystanse. To moim zdaniem najmocniejszy argument przemawiający za tą edycją w przypadku Taycana.
Cayenne Black Edition, czyli sportowy wygląd w cenie
W przypadku Cayenne korzyści są bardziej wizualne, ale równie pożądane. Standardowy pakiet Sport Design i liczne czarne akcenty sprawiają, że nawet bazowy model wygląda na znacznie droższą i mocniejszą wersję. To sprytny zabieg, który pozwala cieszyć się agresywną stylistyką zarezerwowaną zwykle dla topowych wariantów, bez konieczności dopłacania za potężniejszy silnik. Biorąc pod uwagę, jak popularnym modelem jest Cayenne, taka „fabrycznie stuningowana” wersja z pewnością znajdzie wielu zwolenników, którzy cenią sobie wygląd ponad ekstremalne osiągi.
Czy to się faktycznie opłaca?
Przechodzimy do kluczowego pytania. Ceny startują od 548 000 zł za Cayenne Black Edition i 555 000 zł za Taycana Black Edition. Oczywiście, to wciąż ogromne pieniądze. Jednak jeśli weźmiemy bazowy model i spróbujemy „doposażyć” go do poziomu oferowanego w Black Edition, rachunek końcowy niemal na pewno będzie znacznie wyższy. Porsche skalkulowało te pakiety tak, aby stanowiły realną oszczędność dla kogoś, kto i tak planował zakup dobrze wyposażonego egzemplarza. Zamiast oferować goły samochód z długą listą drogich opcji, dają gotowy, przemyślany produkt. Moim zdaniem, to najrozsądniejszy sposób na zakup nowego Porsche. Dostajemy więcej wartości, lepszy wygląd, a w przypadku Taycana również lepsze parametry, unikając jednocześnie pułapek niekończącego się konfiguratora.