Stało się coś, czego jeszcze kilka lat temu nikt by się nie spodziewał. Pierwszy elektryczny samochód dostawczy marki Kia, model PV5, wjeżdża na scenę i od razu zgarnia najważniejsze trofeum w branży – tytuł „International Van of the Year 2026”. To nie jest po prostu kolejna nagroda do postawienia na półce w siedzibie firmy w Seulu. To historyczny moment, który pokazuje, że Koreańczycy, po podbiciu rynku aut osobowych i elektrycznych SUV-ów, teraz z pełną powagą i – co najważniejsze – skutecznym produktem, atakują segment lekkich pojazdów użytkowych. Jednogłośny werdykt jury złożonego z dziennikarzy z 26 krajów mówi sam za siebie: mamy do czynienia z rynkowym game-changerem.
To zwycięstwo ma wymiar symboliczny. Kia PV5 jest pierwszym elektrycznym „dostawczakiem” z Azji i pierwszym w ogóle koreańskim modelem, który sięgnął po ten prestiżowy tytuł w jego 34-letniej historii. To jasny sygnał dla europejskich i amerykańskich gigantów, którzy od dekad dominują w tym segmencie: czas na pobudkę, bo konkurencja ze wschodu właśnie wjechała na wasze podwórko i to na pełnej prędkości. Jarlath Sweeney, przewodniczący jury IVOTY, nie szczędził pochwał, podkreślając, że PV5 wyznacza „nowy standard w zakresie innowacyjności, wydajności oraz wszechstronnych możliwości”. To mocne słowa, które rzadko padają pod adresem debiutantów.
Nie tylko teoria, ale i rekordowa praktyka
Co sprawia, że ten van jest tak wyjątkowy? Przede wszystkim, nie jest to tylko ładnie opakowana wydmuszka marketingowa. Zanim PV5 odebrało nagrodę na gali w Lyonie, zdążyło już udowodnić swoją wartość w warunkach, delikatnie mówiąc, bojowych. Model ten ustanowił oficjalny rekord Guinnessa, pokonując na jednym ładowaniu dystans 693,38 km z pełnym ładunkiem. To wynik, który zamyka usta wszystkim sceptykom twierdzącym, że elektryczne dostawczaki nadają się tylko do rozwożenia paczek w ścisłym centrum miasta. Oczywiście, standardowy zasięg WLTP dla wersji Dostawczej Long wynosi 416 km, co i tak jest bardzo dobrym rezultatem, ale rekord pokazuje potencjał drzemiący w tej konstrukcji, opartej na dedykowanej platformie E-GMP.S.
PBV, czyli „Platform Beyond Vehicle” w akcji
Kluczem do zrozumienia fenomenu PV5 jest koncepcja „Platform Beyond Vehicle” (PBV). Kia nie stworzyła po prostu kolejnego vana; stworzyła elastyczną bazę, którą można dostosować do najróżniejszych potrzeb biznesowych. Dzięki systemowi Flexible Body i płaskiej podłodze, auto może być typowym furgonem, mikrobusem osobowym lub platformą pod specjalistyczną zabudowę. Do wyboru są trzy wielkości akumulatorów (43,3 kWh, 51,5 kWh, 71,2 kWh), co pozwala firmom idealnie dobrać pojazd do specyfiki ich tras i budżetu. Szybkie ładowanie od 10 do 80 proc. w około 30 minut to już standard, ale w przypadku auta użytkowego, gdzie czas to pieniądz, jest to kluczowa funkcjonalność. Ładowność do 790 kg może nie jest rekordowa w klasie, ale w zupełności wystarczająca dla większości miejskich i podmiejskich zastosowań logistycznych.
Cyfrowy van dla cyfrowego biznesu
Wnętrze PV5 to nie jest spartańska kabina znana z tradycyjnych „blaszaków”. To nowoczesne centrum dowodzenia, które integruje zaawansowane rozwiązania cyfrowe, od wbudowanego asystenta AI po dedykowane usługi zarządzania flotą. Kia doskonale rozumie, że współczesny biznes opiera się na danych i efektywności, dlatego od początku projektowała PV5 we współpracy z operatorami flot. To podejście widać w każdym detalu – od modułowej konstrukcji ułatwiającej naprawy, po niską krawędź załadunku i przemyślane punkty montażowe. Sukces PV5 to dopiero początek ofensywy. W kolejce czekają już większe modele PV7 i PV9, które mają dopełnić ekosystem PBV. Jeśli będą tak udane jak ich mniejszy brat, konkurencja ma poważny problem.