Korporacje uwielbiają wielkie słowa. Nowa era, rewolucja, zwrot ku przyszłości – brzmią świetnie na prezentacjach w salach konferencyjnych. Suzuki Motor Corporation właśnie ogłosiło, że po 22 latach odświeża swój znak firmowy. Dwie dekady to w motoryzacji cała wieczność, więc spodziewalibyśmy się trzęsienia ziemi.
Tymczasem patrzę na nowe logo i drapię się po głowie, zastanawiając się, czy ktoś przypadkiem nie zamienił plików na serwerze i nie wgrał ponownie tego samego. Bo na pierwszy, a nawet trzeci rzut oka, różnica jest… no właśnie, jaka?
Co tak naprawdę się zmieniło?
Zacznijmy od konkretów, bo te, w przeciwieństwie do marketingowego bełkotu, da się zweryfikować. Suzuki twierdzi, że zachowano ikoniczny kontur litery „S”, co jest eufemizmem oznaczającym, że znak jest praktycznie identyczny. Kluczowa zmiana, którą szumnie się ogłasza, to przejście na „płaski” design. Mówiąc prościej, logo straciło efekt 3D, cieniowanie i chromowany połysk, stając się dwuwymiarowe. To oczywiście ukłon w stronę ery cyfrowej, gdzie takie proste logotypy lepiej wyglądają na ekranach smartfonów i w aplikacjach. Problem w tym, że to trend, który inni producenci wprowadzili lata temu. Suzuki po prostu nadrabia zaległości, a nie wyznacza nowe kierunki. Drugą nowością jest rezygnacja z chromowania na rzecz lakierowania w kolorze połyskującego srebra. To akurat zmiana na plus, bo podyktowana ekologią, ale wizualnie dla przeciętnego kierowcy będzie to detal absolutnie nie do odróżnienia na masce pędzącego auta. I to w zasadzie tyle. Koniec rewolucji.
Filozofia dopisana na siłę
Najciekawsze jest jednak to, jak potężną ideologię próbuje się do tej kosmetycznej zmiany dopisać. Nowy emblemat ma odzwierciedlać korporacyjne motto „By Your Side” (Zawsze przy Tobie) i uosabiać koncentrację na kliencie. W jaki sposób spłaszczenie logo i zmiana farby ma sprawić, że firma jest bliżej mnie jako klienta? Tego niestety komunikat prasowy nie wyjaśnia. Słyszymy za to, że wyraża to zwrot Suzuki ku nowej erze i dążenie do tworzenia „infrastruktury mobilności ściśle powiązanej z życiem ludzi”. Puste frazesy, które brzmią, jakby pisał je generator korporacyjnych haseł. Toshihiro Suzuki, prezes koncernu, dodaje o „determinacji do podejmowania nowych wyzwań”. Szanuję determinację, ale oczekiwałbym, że przejawi się ona w odważnych projektach samochodów, a nie w zmianie fontu w materiałach prasowych. Nowe logo zobaczymy po raz pierwszy na modelach koncepcyjnych podczas Japan Mobility Show 2025. Mam cichą nadzieję, że te koncepty przyniosą faktyczną rewolucję, bo sam znaczek, z całym szacunkiem dla 22 lat oczekiwania, jest co najwyżej cichym liftingiem, który większość z nas po prostu przeoczy.