To miał być kolejny, rutynowy – choć zawsze niebezpieczny – pościg za pijanym kierowcą, jakich wiele na naszych drogach ekspresowych. Sobotni wieczór (22 listopada) na S3 w okolicach Skwierzyny zamienił się jednak w scenę rodem z najczarniejszego koszmaru. Interwencja wobec 59-letniego kierowcy tira zakończyła się w sposób tak absurdalny i tragiczny, że trudno w to uwierzyć. Mężczyzna nie zginął w wyniku uderzenia w bariery, ale został zmiażdżony przez własną, kilkudziesięciotonową ciężarówkę podczas dramatycznej próby aresztowania.
Cała sytuacja rozegrała się błyskawicznie, a jej finał wstrząsnął nawet doświadczonymi funkcjonariuszami. W wyniku desperackich i chaotycznych działań kierowcy ucierpiał również jeden z interweniujących policjantów, który został potrącony przez ruszający zestaw i z obrażeniami nogi trafił do szpitala. Prokuratura stoi teraz przed niezwykle trudnym zadaniem odtworzenia sekundy po sekundzie tego, co dokładnie wydarzyło się na pasie awaryjnym lubuskiej ekspresówki.
Zygzakiem po ekspresówce i desperacki pościg
Koszmarny scenariusz zaczął się pisać około godziny 19:30. Służby otrzymały zgłoszenia o ciężarówce, która na wysokości Międzyrzecza jedzie całą szerokością jezdni, „zygzakując” od lewa do prawa i uszkadzając bariery energochłonne. Styl jazdy nie pozostawiał złudzeń – kierowca 40-tonowego kolosa najprawdopodobniej był kompletnie pijany, stwarzając śmiertelne zagrożenie dla każdego, kto znalazł się w jego pobliżu. Policjanci natychmiast ruszyli w pościg, ale siedzący za kierownicą mężczyzna ignorował wszelkie sygnały świetlne i dźwiękowe nakazujące zatrzymanie. Sytuacja była na tyle poważna, że do akcji musiał włączyć się drugi patrol, który wyprzedził tira. Dopiero wspólne działanie funkcjonariuszy, polegające na „wzięciu w kleszcze” i stopniowym wyhamowywaniu, pozwoliło zatrzymać pędzący zestaw na węźle Skwierzyna Zachód.
Makabryczny finał interwencji. Auto ruszyło bez kierowcy
Zatrzymanie pojazdu nie zakończyło jednak zagrożenia, a wręcz przeciwnie – stało się początkiem największego dramatu. Kierujący nie zamierzał wykonywać poleceń, zamknął się w kabinie i stawiał opór. Funkcjonariusze byli zmuszeni podjąć próbę siłowego wyciągnięcia go z pojazdu. Właśnie podczas tej dynamicznej i chaotycznej szarpaniny doszło do tragedii – potężna ciężarówka nagle ruszyła. Skutki były opłakane. Niekontrolowany pojazd potrącił interweniującego policjanta i najechał na swojego kierowcę, który znalazł się poza kabiną.
Szokujące doniesienia: próbował ukryć się pod naczepą?
Najbardziej wstrząsające są nieoficjalne ustalenia, na które powołują się lokalne media, w tym portal gorzowianin.com. Według tych doniesień, w trakcie interwencji, zdesperowany i prawdopodobnie zamroczony alkoholem kierowca miał próbować… schować się przed policjantami pod naczepą własnej ciężarówki. To właśnie w tym momencie niezabezpieczony pojazd ruszył, miażdżąc 59-latka. Mężczyzna zginął na miejscu. Ta wersja wydarzeń pokazuje, do jak irracjonalnych i tragicznych w skutkach zachowań może doprowadzić strach połączony z upojeniem alkoholowym. Śledczy muszą teraz ustalić, dlaczego ciężarówka ruszyła i czy można było uniknąć tej makabrycznej śmierci.