Pościgi policyjne kojarzą nam się zazwyczaj z filmami akcji, gdzie główny bohater ucieka przed wymiarem sprawiedliwości w blasku zachodzącego słońca, ale rzeczywistość na polskich drogach weryfikuje te scenariusze w sposób brutalny i niezwykle kosztowny. Gdańska policja właśnie zakończyła rajd, który z pewnością przejdzie do historii drogowej patologii jako przykład absolutnego braku wyobraźni. Młody kierowca Audi postanowił sprawdzić, jak szybko można zrujnować sobie życie finansowe i prawne, ignorując sygnały do zatrzymania. Efekt końcowy to liczby, które brzmią jak błąd w systemie, a jednak są smutnym podsumowaniem brawury, która nie zna granic rozsądku.

 

Wszystko zaczęło się dość banalnie na Alei Zwycięstwa, gdzie policyjny wideorejestrator odnotował przekroczenie prędkości o 58 km/h, co w terenie zabudowanym już samo w sobie jest proszeniem się o kłopoty. Zamiast jednak przyjąć mandat na klatę, 22-latek za kierownicą Audi docisnął gaz, rozpoczynając szaleńczą ucieczkę ulicami Gdańska, która ciągnęła się przez Jana z Kolna, Marynarki Polskiej aż do trasy S-7. Finał tego „wyczynu” to rachunek, który zwaliłby z nóg niejednego milionera – łącznie 31 500 złotych mandatu, co pokazuje, że polski taryfikator potrafi być bezlitosny dla drogowych recydywistów.367-289154 Ułańska fantazja młodego Ukraińca skończyła się mandatami na kwotę 30 tys. złotych i 210 punktami karnymi

Matematyka drogowej katastrofy

Kiedy słyszymy o wysokich mandatach, zazwyczaj myślimy o kilku tysiącach złotych, ale kwota, którą „zarobił” ten kierowca, to już poziom ceny przyzwoitego samochodu używanego. Najbardziej szokująca jest jednak liczba punktów karnych – 210 punktów zdobytych w ciągu kilkunastu minut to wynik, który w normalnych warunkach zbiera się latami, o ile w ogóle. Policjanci zliczyli każde, nawet najmniejsze wykroczenie popełnione w trakcie ucieczki, co dobitnie pokazuje, że system kumulacji kar działa teraz jak karabin maszynowy. Próba zgubienia pościgu to w dzisiejszych czasach najgorsza możliwa decyzja, bo każda przejechana na czerwonym świetle krzyżówka czy wymuszenie pierwszeństwa to kolejne „cegiełki” do finansowej ruiny.

Recydywa jako styl życia

Analiza tego zdarzenia staje się jeszcze bardziej przygnębiająca, gdy spojrzymy w kartotekę zatrzymanego obywatela Ukrainy. Okazało się, że to nie był jednorazowy impuls wywołany stresem, ale recydywa w czystej postaci. Policyjne systemy błyskawicznie wykazały, że ten sam mężczyzna już 27 września nie zatrzymał się do kontroli na drodze S-6. Mamy więc do czynienia z człowiekiem, dla którego ucieczka przed odpowiedzialnością stała się wręcz nawykiem. Tym razem jednak, oprócz gigantycznych kar finansowych, prokurator zastosował dozór policyjny oraz poręczenie majątkowe w wysokości 5 tysięcy złotych, co ma ostudzić jego zapał do kolejnych rajdów.

Więzienie za brak hamulców

Pieniądze to jedno, ale prawdziwy dramat 22-latka zaczyna się w sądzie karnym. Za niezatrzymanie się do kontroli drogowej i kontynuowanie jazdy grozi w Polsce do 5 lat pozbawienia wolności, i w tym przypadku trudno liczyć na taryfę ulgową. Sądowy zakaz prowadzenia pojazdów jest w tej sytuacji oczywistością, ale widmo odsiadki za bezsensowny rajd ulicami miasta powinno być przestrogą dla każdego, kto myśli, że jest szybszy od radiowozu. To zdarzenie to dowód na to, że na drodze nie ma miejsca na „GTA w realu”, a cena za chwilę adrenaliny jest po prostu zbyt wysoka.

Share.

Leave A Reply