Rynek małych samochodów, ten prawdziwy segment A, praktycznie umarł, bo producenci przestali w niego wierzyć. Łatwiej sprzedać kolejnego napompowanego crossovera za absurdalne pieniądze, niż zaoferować coś sensownego do miasta. Wszyscy narzekają, że nie da się zrobić taniego, dobrego elektryka w Europie, a klienci i tak wolą SUV-y. Renault najwyraźniej ma dość tego marudzenia i postanowiło włożyć kij w mrowisko, odkurzając jedną ze swoich największych legend.
Nowe Twingo E-Tech Electric, które ma trafić na rynek na początku 2026 roku, to nie jest kolejna generacyjna ewolucja. To ma być powrót do korzeni – samochód, który znowu „coś” wnosi do segmentu, tak jak oryginał z 1992 roku. Renault rzuca rękawicę wszystkim, a zwłaszcza chińskiej konkurencji, deklarując, że da się wyprodukować w Europie auto na prąd w cenie, która przestaje być barierą.
Duch oryginału w nowym opakowaniu
Pamiętacie pierwsze Twingo? Ten jednobryłowy, uśmiechnięty dziwoląg, który w środku był genialnie przestronny? Nowa generacja ma czerpać z tego DNA garściami. Nie chodzi tylko o stylistyczne nawiązania, ale o funkcjonalność. Renault obiecuje pięcioro drzwi i, co najważniejsze, powrót niezależnie przesuwanych tylnych foteli we wszystkich wersjach. Do tego składane oparcie fotela pasażera z przodu. W aucie tej klasy to jest absolutny nokaut – poziom wszechstronności, którego w segmencie A nie widziano od lat, a już na pewno nie w tej cenie.
Technologia premium w cenie budżetowej
Zazwyczaj w tanich autach miejskich system multimedialny to smutny obowiązek. Renault idzie zupełnie inną drogą. Twingo E-Tech ma otrzymać system OpenR Link z wbudowanym Google – to pierwszy raz w tym segmencie. Oznacza to pełnoprawne Mapy Google, Asystenta i dostęp do aplikacji bez podłączania telefonu. Do tego dorzucają pakiety systemów wspomagania jazdy (ADAS) zarezerwowane dotąd dla droższych segmentów. Chodzi o to, by miejska jazda była nie tylko tania, ale i bezpieczna oraz komfortowa.
Elektryka skrojona na miarę (i na portfel)
Sercem auta będzie silnik o mocy 60 kW (ok. 82 KM) i bateria typu LFP. Wybór LFP to strzał w dziesiątkę dla auta budżetowego – jest tańsza w produkcji i znacznie trwalsza, niestraszne jej ładowanie do 100%. Zasięg WLTP na poziomie 263 km może nie brzmi imponująco na papierze, ale bądźmy szczerzy – do miasta i pod miasto to jest aż nadto. Do tego funkcja „One Pedal” idealna do korków. Ale teraz najważniejsze: cena. Renault celuje w poniżej 20 000 euro (przed dopłatami!). Jeśli to się uda, to nie będzie rewolucja. To będzie rzeź konkurencji, która za podobne pieniądze oferuje znacznie mniej. Produkcja w słoweńskiej fabryce Novo Mesto tylko udowadnia, że „Made in Europe” nie musi oznaczać „drogie”.
