Ponad osiem lat po wybuchu Dieselgate sprawiedliwość wreszcie dopadła ludzi stojących za największym skandalem w historii niemieckiej motoryzacji. Trzej byli menedżerowie Volkswagena zostali prawomocnie skazani przez niemiecki sąd za oszustwo – za rolę, jaką odegrali w procederze manipulowania emisjami spalin w samochodach z silnikiem Diesla.
Wyrok zapadł 21 maja 2025 roku. Byli członkowie kadry zarządzającej Volkswagena otrzymali kary od 1 roku i 6 miesięcy do 2 lat więzienia, częściowo w zawieszeniu. Oprócz tego muszą zapłacić grzywny sięgające setek tysięcy euro. Sąd uznał ich winę w procesie, który rzuca światło na kulisy działania jednej z największych motoryzacyjnych korporacji świata.
Afera Dieselgate wybuchła w 2015 roku, kiedy amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ujawniła, że Volkswagen instalował w swoich samochodach specjalne oprogramowanie pozwalające fałszować wyniki testów emisji spalin. W rzeczywistości auta emitowały nawet 40 razy więcej tlenków azotu, niż dopuszczały normy. Dotyczyło to około 11 milionów pojazdów na całym świecie.
Skandal miał katastrofalne skutki dla reputacji Volkswagena i całego niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Firma musiała wypłacić dziesiątki miliardów dolarów odszkodowań, a sprawa zapoczątkowała lawinę dochodzeń w sprawie manipulacji także u innych producentów.
Wyroki dla byłych menedżerów Volkswagena – w tym jednego, który przyznał się do winy i współpracował z wymiarem sprawiedliwości – zamykają pewien rozdział tej historii. Ale Dieselgate to nie tylko historia korporacyjnego oszustwa. To również lekcja o konsekwencjach krótkowzrocznej chciwości i o tym, jak trudno odbudować zaufanie kierowców.
W tle wciąż toczą się inne postępowania – w tym przeciwko byłemu prezesowi VW, Martinowi Winterkornowi, który uniknął procesu ze względu na zły stan zdrowia. Afera zmieniła nie tylko postrzeganie diesli, ale i kierunek rozwoju całej branży, przyspieszając zwrot ku elektromobilności.