Dla większości ludzi przychodzi taki czas w życiu gdy przestają dbać o to co myślą o nich inni. To w pewnym sensie wyzwolenie, które sprawia że życie staje się dużo tańsze. Już nie trzeba się „napinać”. Nie musimy udowadniać swojemu sąsiadowi że jesteśmy od niego lepsi, gdy on kupił Sportage, nie musimy kupować Q3, ani nawet Tucsona. To właśnie nisza dla Korando.  Samochodu marki, która choć jest obecna na polskim rynku od lat 90-tych (z kilkuletnią przerwą) to dalej jest mało znana.

Stylistyka samochodów spod znaku dwóch smoków (SsangYong oznacza bliźniacze smoki a logo reprezentuje właśnie dwa splątane ze sobą smoki szybujące ku niebu) nie jest już tak kontrowersyjna jak to było kilkanaście lat temu. Testowana wersja Korando, która notabene w tym roku doczekała się następcy, choć nie rzuca się w oczy zapewne przetrwa próbę czasu. Zwarta budowa, duże nadkola i dwie końcówki układu wydechowego sugerują niezłe właściwości terenowe i sporą moc – czyli to czego od miejskiego SUV-a się wymaga. Ma wyglądać ale nie koniecznie oferować wyżej wymienione przymioty.

Między przednimi reflektorami ze zintegrowanymi światłami LED do jazdy dziennej wkomponowany został wąski grill z dość pokaźnym logo, które chyba najbardziej przyciągało uwagę przechodniów. Z tyłu tuż poniżej chromowanej listwy z nazwą modelu znajduje się kamera cofania. Na klapie znajdziemy jeszcze oznaczenie G20D, które niewtajemniczonym może sugerować jednostkę wysokoprężną.

W środku dzieje się znacznie więcej. Choć na pierwszy rzut oka w styl odrobinę przypomina samochody zza wielkiej wody. Znajdziemy tu wszystkie formy wizualnego uatrakcyjnienia wnętrza. Panele ze sztucznego drewna na konsoli środkowej – są, lakier piano black wokół automatycznej skrzyni biegów – jest. Matowe „aluminium” wokół nawiewów i na kierownicy – jest. Chromy wokół skrzyni również. Jest tu nawet sztuczna skóra którą Korando zostało obdarowane na boczkach drzwi. Słowem – wszystko. Nie powiem że wygląda to źle, bo jest to zrobione z pomysłem a materiały wydają się trwałe, z wyjątkiem błyszczącego plastiku wokół skrzyni, który już teraz wyglądał na lekko zmęczony.

Pomimo zwartej budowy wnętrze jest zaskakująco przestronne. Szczególnie w drugim rzędzie siedzeń gdzie pasażerowie mają do dyspozycji wygodna kanapę z możliwości regulacji kąta oparcia a także całkowicie płaską podłogę bez tunelu środkowego. Co ciekawe taka podłoga występuje również w wersji z napędem na cztery koła. Kierowca również nie może narzekać na brak komfortu. Wsiadanie jest bardzo wygodne a szeroka regulacja fotela jak i kierownicy pozwoli nam zająć wygodną pozycję nawet na dłuższą trasę.

Pojemność bagażnika jest całkiem wystarczająca. Przy rozłożonej kanapie nabywca Koreańczyka ma do dyspozycji 500 litrów a po złożeniu tylnych oparć (w proporcjach 60/40) otrzymuje płaską powierzchnię i pojemność 1550 litrów.

No konsoli środkowej znajdziemy dotykowy, niepalcujący się ekran o przekątnej 7” który służy do obsługi zarówno multimediów jak i kamery cofania. Niestety testowana wersja nie była wyposażona w nawigację, a szkoda bo jej cena to jedyne 2.600zł i uważam że warta jest ona zakupu. Co ciekawe na ekranie można również oglądać filmy bezpośrednio z komputera gdyż oprócz wejścia na karty SD i portu USB (którym można ładować telefon) Korando wyposażone było w port HDMI.

Z ciekawostek, które rzadko spotkać można u innych marek wymienić warto również tempomat w formie dźwigienki za kierownicą poniżej tej do obsługi wycieraczek, czy gumowaną namagnesowaną podstawkę na tunelu centralnym tuż za dźwignią zmiany biegów na której stabilnie możemy postawić dedykowaną popielniczkę lub puszkę napoju.

Takich samochodów już się często nie spotyka. Kornado oferuje 149KM z wolnossącego silnika o pojemności 1998 cm sześciennych. Jak widać Koreańczycy maja gdzieś modę na downsizing i pogoń za jak najniższym spalaniem. Bo w połączeniu z sześciostopniową automatem nie jest to wzór ekonomiczności. Co prawda na trzystukilometrowej trasie udało mi się osiągnąć średnie spalanie na poziomie 5,9 l /100km ale by to uzyskać potrzebne było wręcz muskanie pedału gazu gdyż automat lubi wkręcać silnik na obroty i wtedy średnia jest o co najmniej 3 litry wyższa. Przełożenia możemy zmieniać także manualnie ale ani przyciski na kierownicy ani tym bardziej przełącznik na gałce zmiany biegów, obsługiwany kciukiem, nie są na tyle wygodne by z nich korzystać. Zamiast nich wolałbym możliwość zmiany trybu pracy skrzyni np. Winter / Econo / Power  jak to miało miejsce w testowanym przeze mnie TIVOLI.

W SsangYongu najważniejszy jest komfort i dobra widoczność. Miękkie zawieszenie i opony o dość wysokim profilu powodują, że krawężniki, czy nierówności nie sprawiają mu żadnych problemów. Również manewrowanie w mieście jest bardzo łatwe dzięki kamerze cofania jak i czujnikom parkowania.

Podsumowanie

Takich samochodów już się nie spotyka. Korando nie narzuca się swoją stylistyką i nie goni za najnowszymi trendami. Oferuje prosty silnik i mało skomplikowaną skrzynię biegów. Swojemu nabywcy odwzajemni się komfortem jazdy i przestronnością wnętrza oczekując jedynie częstszych niż u innych marek wizyt pod dystrybutorem.  Pięcioletnia gwarancja i trzyletni assistance zapewni spokój i tylko szkoda że ilość autoryzowanych serwisów (szczególnie w zachodniej części Polski) jest tak niewielka.

Zdjęcia i tekst : JW

Ogromne podziękowania dla SsangYong Motors Polska za udostępnienie samochodu to testu.

🙂 Wart zainteresowania

Kupując obecną generacje musimy wiedzieć czego oczekujemy. Nie jest to samochód krzykliwy, nie będzie uzewnętrznieniem naszego statusu. Ale lepsze jest wrogiem dobrego, bo już od czerwca, czyli za niecały miesiąc, w salonach dostępna będzie nowa wersja Korando. Dlatego ja jednak wstrzymałbym się z zakupem i zaczekał na następcę testowanej  generacji koreańskiego SUV-a.

  • User Ratings (7 Votes) 8.1
Share.

Jeden komentarz

  1. No no ocena niezła. Wydaje mi się, że te samochody jednak zyskują na popularności, bo coraz więcej ich widać na ulicach. Sam się zastanawiam nad zakupem nowego korando, bo potrzebuję przestronnego i wygodnego auta i do pracy i do wyjazdów rodzinnych, a on całkiem obiecująco się zapowiada.

Leave A Reply